piątek, 15 lipca 2016

Podstawa pięknego makijażu

Mowa oczywiście o zdrowej, zadbanej skórze, która stanowi fundament każdego makijażu. I o ile nie jesteś posiadaczką idealnej, gładkiej cery, którą obdarzyła cie natura to z całą pewnością zdajesz sobie sprawę, że szorstka, odwodniona skóra z odstającymi skórkami czy  rozszerzone pory lub inne niedoskonałości nie stwarzają najlepszego pola do makijażowych manewrów. Z całą pewnością nie jestem ekspertem w temacie pielęgnacji, ale z chęcią podzielę się z wami moim doświadczeniem i mam nadzieję paroma przydatnymi wskazówkami. Zapraszam!





Oczyszczanie i nawilżanie

Moim zdaniem są to dwa najistotniejsze kroki w codziennej pielęgnacji. Każda skóra, bez względu na jej rodzaj musi być odpowiednio nawodniona, a właściwy poziom nawilżenia, oprócz przyjmowania zalecanej ilości wody i bogatej w składniki odżywcze diety, zapewni jej również odpowiednia pielęgnacja. Oczyszczanie to z kolei pierwszy krok w pielęgnacji, który pod żadnym pozorem nie może być zapomniany, lub wykonany niedokładnie. Dlaczego? Pomijając oczywisty aspekt higieny, dogłębnie oczyszczona skóra szybciej się odnawia i lepiej przyjmuje składniki zawarte w kosmetykach. Skuteczny demakijaż to więc podstawa i jeżeli zajmuje on połowę czasu (lub więcej), którą przeznaczasz na aplikację makijażu nie ma w tym nic złego - najważniejsze aby przed snem mieć poczucie, że skóra jest czysta i świeża.

Dlaczego zwykłe mydło nie jest najlepszym pomysłem kiedy myjesz twarz

Tak, wiem - ten pielęgnacyjny grzech mam również na swoim koncie. Byle było szybko i skutecznie - a że tam trochę poszczypie i ściągnie tu i ówdzie to już szczegół. Nie mam zamiaru nikogo pouczać, opiszę tylko jak to wyglądało u mnie, może mój przypadek odwiedzie was od tego zgubnego nawyku ;)

Na co dzień się maluję, więc jest co zmywać. Uzbrojona w mleczko do demakijażu i tonik, a później płyn micelarny oraz płyn dwufazowy zmywałam jak szalona. Ten proceder znudził mi się jednak bardzo szybko z prostego powodu - za długo to wszystko trwało! Wpadłam zatem na genialny pomysł (jak mi się wtedy wydawało), że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu i będę zmywała się od razu pod prysznicem. Mydło stacjonowało akurat w tym okresie na wysokości mojego wzroku, więc było mi łatwiej zacząć tą (nie)winną przygodę. Ale jak szybko się ona rozpoczęła, tak szybko zdałam sobie sprawę, że nasze drogi muszą się rozejść - i to migusiem! Nie dość, że wysuszyło mi ono skórę twarzy i zaraz po umyciu byłam naciągnięta jak Jocelyn Wildenstein (słynna 'kobieta kot', nie obrażając kotów), to na mojej skórze zaczęły pojawiać się suche skórki i różnego rodzaju diody. Wtedy  poszłam o krok dalej - zrobiłam coś tak fantastycznego, że do dziś nie mogę wyjść z podziwu dla siebie ;) No bo skoro tych niedoskonałości było coraz więcej, to wniosek prosty - mydło nie domywa, trzeba jednak sięgnąć po coś mocniejszego. Peeleng, do tego ziarnisty - to było to! I teraz uwaga, NIE PRÓBUJCIE ROBIĆ TEGO W DOMU. Oto dlaczego:

Nasza skóra, dzięki gruczołom łojowym, wytwarza sebum, które w naturalny sposób natłuszcza skórę i włosy. Jest to bardzo mądry mechanizm i o ile nic w nim nie szwankuje - chwała mu za to, że istnieje. W momencie, kiedy w nadmiernym stopniu usuwamy tę warstwę ochroną z powierzchni skóry - organizm dostaje sygnał, że coś jest nie tak, dlatego zaczyna produkować więcej sebum. Jego nadmiar w połączeniu z brudem czy resztkami łuszczącej się skóry zatyka pory i voila - dioda gotowa! To tak w skrócie.

Każda wysuszająca akcja jaką fundowałam sobie niewłaściwą pielęgnacją dawała plon w postaci wyprysków. Dalej poszło standardowo - Internet, fora, dermatolog, specyfiki dziwnego pochodzenia i tak dalej. Było nienajlepiej, dlatego chcąc nie chcąc pogodziłam się z obecnym stanem rzeczy i bardziej niż kiedykolwiek polubiłam się z korektorem. 

Dni mijały, korektora ubywało, aż tu nagle pewnego popołudnia natrafiłam w internetach na OCM, czyli olejowe oczyszczanie twarzy (Oil Cleansing Method). Poczytałam trochę jakie ewentualnie olejki byłyby odpowiednie dla mnie i zaczęłam. Przez miesiąc dawałam radę, ale dopadło mnie to samo co w przypadku mleczka i płynów, więc same wiecie... Osobiście uważam OCM za genialną metodę i twierdzę, że każda kobieta może z niej skorzystać - jest to tylko kwestia doboru odpowiednich olejków (polecam blog Aliny Rose) i samozaparcia.

Mimo że zaniechałam OCM, wiedza, którą zdobyłam poznając tę metodę pomogła mi wypracować moją własną rutynę oczyszczającą. Dowiedziałam się co pogarsza stan mojej skóry, zdałam sobie sprawę, że bardziej niż mieszana stała się ona wrażliwa, i że muszę traktować ją z szacunkiem. Musiałam tylko znaleźć sposób, jak uzyskać dogłębne oczyszczenie bez brutalnego zdzierania naskórka. Wtedy usłyszałam o szczoteczkach sonicznych, których drgania pulsacyjne (nie rotacyjne) pozwalają na dogłębne oczyszczanie porów, nieporównywalnie skuteczniejszym z myciem twarzy przy użyciu rąk. Mam moją Clinique już od prawie roku i poleciłabym ją każdej z Was bez wahania ;) Do tego jako środek myjący stosuję emulsję micelarną Cetaphil, która się nie pieni, nie wysusza, ani nie podrażnia skóry i teraz nareszcie wszystko gra. Wiem, że na temat Cetaphilu krążą już legendy i podobno pod względem składu nie ma się czym zachwycać, ale u mnie się sprawdza i jestem mega zadowolona.

Z technicznego punktu widzenia, u mnie demakijaż wygląda tak (wszystko za jednym zamachem, pod prysznicem):

- pierwsze mycie: Cetaphil na całą twarz, kolistymi ruchami zmywam makeup
- drugie mycie (opcjonalnie): jeżeli podczas pierwszego nie wszystko się zmyło
- trzecie mycie: emulsja na całą twarz i mycie szczoteczką (producent zaleca z tego co pamiętam 1 cykl 30-sto sekundowy na całą twarz, ale ja lubię hardcore, więc robię takich 5 - 6 (jeszcze się nie zdarłam, więc jest OK).

Na noc stosuje regenerująco-wygładzając-rozświetlający krem z Eisenberga (dostałam go w prezencie, ubolewam, że jest taki drogi, ale polecam gorąco), a rano pod makijaż używam obecnie rozjaśniającego kremu AA Laser White z filtrem SPF 20 (super się sprawdza jako baza). Czasem zamiast kremu na noc używam olejku ze Starej Mydlarni Rosa Mosqueta i oglądając jakiś makijażowy tutorial robię sobie masaż twarzy – skóra to bardzo lubi.

I to by było na tyle, jeżeli chodzi o mnie. I błagam Was, nie myjcie twarzy zwykłym mydłem - dłużej będziecie wyglądały młodo.

Kilka faktów:

1. Skóra to organ, który stanowi największą powierzchnię naszego ciała. Aby była odpowiednio nawilżona i odżywiona, ilość dostarczanych wraz z pożywieniem składników musi być wystarczająca, aby po zasileniu „organów pierwszego kontaktu” wystarczyło jeszcze na najbardziej „oddaloną” skórę.

2. Skóra ma najlepsze właściwości regenerujące podczas snu, dlatego warto stosować krem na noc (najlepiej w połączeniu z serum). Składniki aktywne zawarte w produkcie będą miały wtedy największą skuteczność, przynosząc szybciej upragnione efekty. Raz na jakiś czas warto zafundować sobie również maskę nocną - kiedy obudzicie się rano będziecie wiedziały dlaczego ;)

3. Na dzień najlepiej wybrać krem z filtrem przeciwsłonecznym (nawet w zimie) i o takiej konsystencji, która w miarę szybko się wchłonie i pozwoli na łatwą i równomierną aplikację makijażu. 

4. Fakty są takie, że nawet skóra tłusta może być odwodniona, dlatego nawilżenie to podstawa.

Na dzisiaj wystarczy - zdałam sobie sprawę, że gdybym chciała dokładnie napisać o co mi chodzi, nie starczyło by pamięci, więc do następnego ;)

Brak komentarzy :